Agnieszka Kotońska jest obecnie jedną z bardziej prominentnych bohaterów programu "Gogglebox. Przed telewizorem". Dane jej pięć minut w telewizji przekuła w karierę influencerki i dziś działa prężnie nie tylko na szklanym ekranie, ale także w sieci. W formacie, który dał jej sławę, pojawia się wraz z mężem i synem do dziś.
Agnieszka Kotońska zaszła w ciążę w wieku 16 lat. "Byłam na językach"
Choć Agnieszka ma teraz po swojej stronie tysiące internautów, którzy śledzą jej codzienność na Instagramie, ale nie zawsze tak było. Przed laty w rozmowie z Plotkiem Kotońska wspomniała, że zaszła w ciążę jeszcze jako 16-latka. Wczesne macierzyństwo wywróciło jej życie do góry nogami, jednak na szczęście mogła liczyć na wsparcie najbliższych.
Gdyby nie rodzice moi i Artura, byłoby ciężko. Oboje chodziliśmy do szkoły i musieliśmy gdzieś podrzucać naszego małego Dajanka. Najczęściej opiekowała się nim wtedy moja teściowa, bo moja mama pracowała. Wszyscy stanęli na wysokości zadania, pomogli nam bardzo, dzięki nim mogliśmy skończyć szkołę - wspominała.
Agnieszka zapewnia, że rodzice byli wtedy po stronie jej i Artura, dzięki czemu wkrótce mogli skończyć szkołę i się usamodzielnić. Niestety Kotońska, podobnie jak wiele nastoletnich mam i ojców, padła ofiarą stygmatyzacji. Co prawda twierdziła, że nie odczuła niechęci ze strony innych osób z rodzinnego miasta, jednak zdecydowanie była na językach, a niektórzy nie dawali jej i przyszłemu mężowi szans.
Miałam wsparcie w moich rodzicach, w rodzicach Artura. Oni nie dali mi odczuć, że coś jest nie tak. Na językach w Obornikach byłam, to oczywiste, nikt nam nie wierzył, że z Arturem stworzymy tak zgraną parę. Teraz nawet jak spotykamy niektórych, to słyszymy: "Nie dawaliśmy Wam szans". Ludzie są zdziwieni, ale to jest miłość, po prostu - podsumowała.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Agnieszka Kotońska była młodą mamą. Jej wyznanie łamie serce
Teraz Kotońska w rozmowie z portalem noizz.pl kolejny raz otworzyła się na temat wczesnego macierzyństwa. Już nie ukrywa, że wcale nie było im łatwo, a reakcje ludzi jedynie bardziej podcinały młodym zakochanym skrzydła.
Cienko wtedy było. Jesteśmy z Arturem z małej miejscowości, ludzie wytykali nas trochę palcami.
Opisała też, jak wyglądała ich wspólna młodość. Nieocenionym wsparciem okazała się pomoc rodziców, którzy doglądali małego Dajana, gdy jego rodzice szli do szkoły. Na koniec dała też dobrą radę dorastającym dziewczynom - i to nawet jeśli nie znajdą się w tak trudnej sytuacji, jak ona przed laty.
Byliśmy dzieciakami, które same zaczęły tworzyć dom. Pamiętam, że potrafiłam iść z wózkiem przez pół miasta, żeby odebrać Artura z zawodówki i razem wracaliśmy do domu. Bez pomocy rodziców i teściów nie dalibyśmy rady. Rano z małym zostawała moja mama albo teściowa. Potem ja wracałam, a lekcje robiłam po nocy. Trudno to było pogodzić, ale mama zawsze mnie motywowała, żebym miała pewny zawód. Zresztą ja to samo radzę każdej dziewczynie. Jasne, życie może się tak potoczyć, jak u nas, że mąż będzie zarabiał na utrzymanie. Ale trzeba w razie czego móc też liczyć na siebie.