Na swoim filmie Justyna opowiedziała, że znalazła zatrudnienie w firmie zajmującej się produkcją zapachów do samochodów. Jej obowiązki były nieskomplikowane, ale nagle została zwolniona. Powodem miało być, jak stwierdziła na nagraniu, nie noszenie biustonosza.
Była pracowniczka wyjaśniła, że pracowała w firmie przez dwa miesiące. Do pracy przychodziła w luźnych koszulkach i dresach. Pomimo tego, otrzymała oficjalne ogłoszenie przed innymi pracownicami, że jest „obowiązek noszenia bielizny”. Justyna zaznaczyła, że firma nie wymagała od niej przestrzegania dress code’u, co uczyniło tę informację dużym zaskoczeniem.
W swojej wypowiedzi tiktokerka wspomniała, że podczas przerwy obiadowej otrzymała telefon z agencji pracy z informacją o zwolnieniu.
Jeszcze zrozumiałabym, gdybym dostała komunikat, że jestem źle ubrana. Jestem w dresie i koszulce. Na recepcję bym się tak nie ubrała, ubrałam się tak na halę produkcyjną - mówiła tiktokerka.
Firma zareagowała na jej filmik
W dniu 24 lipca firma Aroma Car udostępniła w mediach społecznościowych oświadczenie, w którym odniosła się do nagrania Justyny. W komunikacie zaznaczono, że decyzja o zwolnieniu nie była związana z brakiem bielizny, lecz z koniecznością przestrzegania przepisów prawa pracy. Podkreślono również, że firma dba o równouprawnienie i poważnie traktuje ochronę pracowników przed dyskryminacją.
Justyna nie była usatysfakcjonowana odpowiedzią firmy i nagrała kolejne wideo. Odniosła się w nim do kwestii kodeksu pracy oraz dyskryminacji.
Pracownikom z Ukrainy nie dajecie umowy o pracę, bo uważacie, że jest "zaklepana" dla pracowniczek z Polski. Jest tam bardzo dużo osób z Ukrainy, które pracują tam 8-9 lat i zarząd twierdzi, że nie może dać im umowy o pracę, bo nie. Bo są z Ukrainy - zaczęła swoje wideo.
Dalej tiktokerka powiedziała, że firma zatrudnia głównie na umowy zlecenie i grozi pracownicom, że nie mogą brać wolnego, bo inaczej zostaną zwolnione. Wspomniała również o „walce z dyskryminacją”, mówiąc o potrąceniu 50 zł z pensji wszystkich pracowników, ponieważ trzy pracowniczki wyszły wcześniej z powodu błędnie ustawionego zegara na hali.
To tylko kilka rzeczy, które powiedziałam. Jest dużo więcej powodów dyskryminacji, w tej firmie. Mam nadzieję, że odniesiecie się do tego w zupełnie inny sposób. A skoro nie zwolniliście mnie i Ani za brak stanika to za co? I kiedy dostaniemy odpowiedź, za co zostałyśmy zwolnione, skoro twierdzicie, że nie był to brak stanika? - powiedziała na koniec Justyna.