Szkotka od zawsze marzyła o posiadaniu dzieci, jednak przez 25 lat nie mogła zajść w ciążę. Wcześniej wraz ze swoim mężem zdecydowali się na serię badań, które wykazały, że oboje cierpią na "niewyjaśnioną bezpłodność".
Helen próbowała zajść w ciążę dzięki metodzie in vitro. Przeszła łącznie 21 zabiegów, które nie tylko nie przyniosły oczekiwanych rezultatów, ale także doprowadziły do rozpadu jej małżeństwa. Kobieta nie poddała się jednak i z nowym partnerem kontynuowała próby zajścia w ciążę, wydając kolejne pieniądze na zabiegi in vitro.
To było wyczerpujące emocjonalnie, fizycznie i finansowo - przyznała Helen w rozmowie z "Daily Mail".
Szkotka szukała pomocy nie tylko w medycynie, ale próbowała też jogi i medytacji:
Próbowałam wszystkiego, nawet medycyny alternatywnej. Po cichu liczyłam, że jeśli przestaniemy się tak starać, to uda mi się zajść w ciążę (...) na wszystkie zabiegi wydałam blisko 100 tys. funtów - wyjawiła.
W końcu Helen zdecydowała się oddać swoje komórki jajowe dawcy, ale pomimo 10 silnych zarodków, kobieta nie doczekała się potomstwa.
Kiedy Helen już miała się poddać i pogodzić z tym, że może już nigdy nie spełnić marzenia o macierzyństwie, okazało się, że jest w ciąży. Po 25 latach starań i 21 zabiegach in vitro kobieta wreszcie mogła zostać matką. W tym czasie musiała zmagać się dodatkowo z chorobą ojca. Gdy mężczyzna był już w bardzo złym stanie, zapytał się żony - matki Helen, czy będzie mógł zrobić coś dla swojej rodziny, gdy będzie już w niebie. Ta miała mu odpowiedzieć: "ześlij dziecko Helen".
Po stracie męża Christine namówiła córkę na jeszcze jedną próbę in vitro. 52-latka zdecydowała, że podda się ostatniemu zabiegowi. Wkrótce potem dowiedziała się, że jest w ciąży:
Z mężem wybuchnęliśmy płaczem, krzyczeliśmy. Moja mama początkowo myślała, że to oznaka złych wieści, ale były to łzy radości i ulgi - powiedział Helen w rozmowie z "Daily Mail".
W trakcie ciąży Helen zachorowała na cukrzycę, jednak mimo przeciwności losu po dziewięciu miesiącach na świat przyszła wymarzona i zdrowa córka, dla której Helen wybrała imię Daisy Grace.
"Myślę, że mój tato miał z tym coś wspólnego. To istny cud" - mówi Helen.