Klienci korzystający z kas samoobsługowych miewają różne pomysły. Zdarza im się nabijać droższe owoce i warzywa jako te tańsze – dzięki temu mają sezonowe rarytasy za ułamek ich ceny. Przeklejają metki produktów lub podmieniają zawartość pudełek. A często jest tak, że ochrona obiektu to ledwie jeden człowiek, a pracownicy mają tyle innej roboty, że nie są w stanie dopilnować kas samoobsługowych. O tym, co dzieje się w sklepach opowiadają sprzedawcy warszawskich dyskontów.
Jak Polacy oszukują na cenie produktu?
Jagoda, pracująca w dyskoncie od 6 lat, opowiada, że w jej ocenie oszukiwanie na cenie warzyw i owoców wcale nie jest najgorsze. Zdarzają się klienci, którzy z pełną świadomością odchodzą od kasy bez zapłacenia za zakupy.
Zawsze wygląda to tak samo. Wciska, że chce zapłacić, przykłada kartę i nie zauważy, że ma komunikat, żeby wpisać kod PIN. Pakuje się i odchodzi od kasy – opowiada.
Kobieta opowiedziała także sytuację, która zdarzyła się, gdy na kasach samoobsługowych wariowały wagi. Klientka z dużą ilością zakupów uparła się, żeby samej skasować swoje produkty. Co chwilę odrywała pracowników od ich zadań, bo wyskakiwał błąd. Był wtedy duży ruch, kasjerka podchodziła i tylko klikała transakcję, ponieważ nie miała czasu, by wszystko dokładnie sprawdzić. Okazało się jednak, że ochroniarz czuwał. Gdy klientka zapłaciła i skierowała się do drzwi, zaprosił ją do biura.
Miała cztery produkty non food, a nabiła tylko jeden. Oszukała na prawie 300 zł – wspomina pracownica marketu.
Roszczeniowi klienci dyskontów
Kamila, pracująca w innym warszawskim dyskoncie, mówi, że najbardziej roszczeniowi są bogatsi klienci. Im też zdarza się najczęściej oszukiwać. Mimo że robią zakupy za kilkaset złotych, nieraz nawet codziennie, i tak potrafią ukraść kawę czy choćby batonika. Oni też najczęściej mają pretensje, że pracownicy nie poświęcają całej uwagi kasom samoobsługowym.
Wtedy potrafią się zdenerwować i na różne sposoby próbują mnie do siebie ściągnąć. Myślą, że przecież oni są jedni na tym sklepie i najważniejsi. I zaczyna się, cytuję: "Czy może pani w końcu tu podejść? Lub kogoś zawołać?" – z pretensją w głosie – opowiada Kamila.
Pracownica dyskontu wspomina także, że przy dużym ruchu personel nie tylko nie jest w stanie zapanować nad kasami samoobsługowymi. Zdarzają się wpadki i przy zwykłych kasach, gdy klient czasem nie wyjmie czegoś z koszyka lub torby.
Bywają i sytuacje, gdy kliencie nie płacą za produkty spożyte w czasie zakupów. Taką nadgryzioną bułkę lub drożdżówkę, czy niedopity napój zostawiają potem wciśnięte między inne produkty.
To są codzienne sytuacje
Nabijanie produktów jako tańszych jest normalne, nagminne i na porządku dziennym. Nie jesteśmy w stanie nad tym zapanować, zauważyć wszystkiego. Jak są duże kolejki, to ktoś wychodzi i nie płaci za zakupy. Zdarza się to bardzo często – opowiada Dagmara, która pracowała już w kilku różnych sklepach.
Ostatnio jednak zdarzyła jej się niecodzienna sytuacja. Klient chował pod kurtką alkohol i wynosił na pobliską budowę. Ochroniarz zauważył, że wielokrotnie wchodzi i wychodzi, więc w końcu zainterweniował. Okazało się, że butelka po butelce wyniósł alkohol wart prawie 7 tys. złotych.
Kary za kradzież i oszustwo
W przypadku kradzieży sprawcy grozi kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Jednak jest to przestępstwo dopiero, gdy wartość ukradzionych rzeczy przekroczy 500 zł. Przy mniejszej kwocie jest to wykroczenie, podlegające karze grzywny i pozbawienia wolności do roku.
Oszustwo zaś, czyli celowe umniejszanie ceny produktu – czy to przez nabijanie tańszych owoców, czy przez podmienianie zawartości opakowania – podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat.