Kilka lat temu historia Sherri Papini wstrząsnęła Stanami Zjednoczonymi. 2 listopada 2016 roku 34-letnia kobieta miała zostać uprowadzona podczas joggingu, w odległości jednego kilometra od swojego domu w Redding w Kalifornii. Trzy tygodnie później, 24 listopada, miała zostać uwolniona przez porywaczy o godzinie 4:30 nad ranem, co zbiegło się z obchodami Święta Dziękczynienia. Ostatecznie okazało się, że cały incydent był mistyfikacją.
Papini przyznała się do składania fałszywych zeznań. Warto podkreślić, że po rzekomym porwaniu otrzymała ponad 30 tysięcy dolarów z funduszu dla ofiar porwań oraz 127 567 dolarów z renty socjalnej. W maju 2022 roku została skazana na 18 miesięcy więzienia. Prokuratura ujawniła, że kobieta zaplanowała całą akcję ze swoim byłym chłopakiem w grudniu 2015 roku. Dodatkowo nałożono na nią obowiązek zwrócenia ponad 309 tysięcy dolarów jako rekompensatę za poniesione koszty.
Według doniesień amerykańskich mediów, Papini została już zwolniona z więzienia federalnego i obecnie przebywa w ośrodku zamkniętym w Sacramento. Taką informację podało "Sacramento Bee".
W dzień sfingowanego porwania, mąż Sherri, Keith Papini, wrócił z pracy w Best Buy i nie zastał żony w domu. Skorzystał z aplikacji do lokalizacji telefonu, która pokazała, że urządzenie znajduje się około mili od ich domu. Sherri Papini utrzymywała później w wywiadach, że była przetrzymywana przez dwie Latynoski, które miały ją fizycznie maltretować.
Poszukiwania domniemanych porywaczek objęły całe Stany Zjednoczone. Władze poszukiwały ciemnego SUV-a, w którym miały podróżować dwie Latynoski uzbrojone w pistolet. Śledczy wydali blisko 20 nakazów przeszukania, sprawdzali historię połączeń telefonicznych, konta bankowe, pocztę e-mail oraz profile w mediach społecznościowych. Pomocy w śledztwie udzieliło również FBI.
Prawda o mistyfikacji wyszła na jaw dopiero po kilku latach, dzięki badaniom DNA. U Sherri Papini znaleziono zarówno męskie, jak i żeńskie DNA, które nie pasowało jednak ani do niej, ani jej męża. Dopiero w marcu 2022 roku odkryto, że DNA należy do jej byłego chłopaka, Jamesa Reyesa, który potwierdził, że kobieta przebywała z nim w jego rezydencji w południowej Kalifornii w czasie rzekomego porwania. Wyniki te położyły kres tajemnicy wokół domniemanego uprowadzenia, które przez lata trzymało w napięciu opinię publiczną.