Do wypadku doszło, gdy pędzący z dużą prędkością samochód, prawdopodobnie kierowany przez Żaka, uderzył w forda, w którym podróżowała wspomniana rodzina. Śledczy podejrzewają, że Łukasz Żak kierował pojazdem mimo obowiązującego go zakazu prowadzenia. Jego ucieczka z miejsca zdarzenia była wspierana przez współpasażerów, którzy później również próbowali utrudniać postępowanie organów ścigania.
Relacje sąsiadów Żaka budzą przerażenie
Łukasz Żak przepadł zaraz po tragicznym wypadku. Tymczasem reporter dziennika "Fakt" udał się do bloku, w którym mieszkał, aby przeprowadzić kilka rozmów z jego sąsiadami. Ten budynek niczym się nie wyróżnia. To zwykła, szara konstrukcja, jakich w Warszawie jest wiele. Dookoła panuje cisza.
Sąsiedzi opisują Żaka jako osobę nieprzewidywalną i problematyczną.
Proszę pana, to, co się tu działo, przechodzi ludzkie pojęcie. Jak teraz sobie o tym pomyślę, to mam ciarki na całym ciele. Przychodzili tu do niego dziwni ludzie. To było szemrane towarzystwo. W mieszkaniu non stop było głośno. Na klatce było naprawdę nieprzyjemnie. Strach było wyjść z mieszkania – przekazali w rozmowie z "Faktem".
Inni mieszkańcy wspominali o nocnych imprezach, hałasach oraz niepokojących incydentach w mieszkaniu Żaka.
Odbywały się tam takie imprezy, że nie dało się chwilami tego wytrzymać. Krzyki, kłótnie, awantury. Policja była tu na porządku dziennym – powiedziała jedna z sąsiadek.
Pojawiły się również informacje, że niektórzy mieszkańcy – z uwagi na Łukasza Żaka – zmieniali miejsce zamieszkania, nie będąc w stanie wytrzymać ciągłych niedogodności.
On był dziwny. Chwilami taki trochę jak nieobliczalny (...) Wszyscy wiedzieli, że lepiej nie wdawać się z nim w żadne rozmowy, bo mogło to się źle skończyć – przekazał jeden z sąsiadów poszukiwanego mężczyzny.