Od kilku dni w mediach na całym świecie głośno jest o poszukiwaniach załogi okrętu podwodnego Titan, który zaginął w niedzielę na Oceanie Atlantyckim. Przypomnijmy, że pasażerowie łodzi mieli eksplorować wrak zatopionego ponad 100 lat temu Titanica, który wciąż spoczywa na dnie oceanu. Na pokładzie okrętu znajdowało się kilka znanych osobistości, w tym odkrywca-miliarder Hamish Harding, francuski nurek Paul-Henri Nargeolet i pakistański biznesmen Shahzada Dawdood z synem. Wraz z nim miał podróżować także Stockton Rush - założyciel i dyrektor generalny OceanGate Expeditions, firmy odpowiedzialnej za organizację podwodnej wyprawy. Wcześniej twierdził on, że poszukiwany obecnie statek jest "solidny jak skała".
Kontradmirał amerykańskiej straży przybrzeżnej John Mauger w niedawnej rozmowie z CNN nie ukrywał, że poszukiwania pasażerów okrętu podwodnego są dużym wyzwaniem, a jednocześnie "wyścigiem z czasem". Przewiduje się bowiem, że do czwartku na pokładzie łodzi wyczerpany zostanie zapas tlenu. Jakby tego było mało, załodze grozi również hipotermia - na dnie oceanu temperatura wynosi bowiem −1 °C.
Szef firmy organizującej wyprawy do wraku Titanica był ostrzegany przed konsekwencjami
Pasażerowie łodzi podwodnej eksplorującej wrak Titanica bez wątpienia byli świadomi ewentualnych zagrożeń - jak informował niedawno serwis The Mirror, uczestnicy wycieczek podpisują bowiem specjalny kontrakt, w którym uznają towarzyszące rejsowi ryzyko. Okazuje się także, że dyrektor generalny firmy organizującej podwodne wycieczki już kilka lat temu miał zostać ostrzeżony przez ekspertów przed ich potencjalnymi konsekwencjami.
Jak poinformował "New York Times" Stockton Rush w 2018 roku miał otrzymać list od przedstawicieli Komitetu Załogowych Pojazdów Podwodnych, ze stowarzyszenia Marine Technology Society. Członkowie grupy, która od 60 lat promuje technologię oceaniczną i zajmuje się edukowaniem w tym zakresie ostrzegli wówczas szefa firmy OceanGate, że ich podwodne wyprawy mogą zakończyć się "katastrofą".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W liście opublikowanym teraz przez "New York Times" eksperci przekonywali Stocktona Rusha, że "obecne, eksperymentalne podejście" jego firmy do podróży na dno oceanu może zaowocować problemami o skali "od drobnych do katastrofalnych". Nie wiadomo, czy dyrektor OceanGate lub jakikolwiek pracownik firmy odpowiedział na wystosowany przez ekspertów list. Nie jest także do końca jasne, dlaczego dokładnie podejście firmy członkowie stowarzyszenia uznali za niebezpieczne.
Serwis Daily Mail wcześniej donosił, że OceanGate miała odmówić poddania poszukiwanej obecnie łodzi inspekcji przez niezależną organizację, która wykazałaby, czy okręt spełnia wszystkie wymagane normy bezpieczeństwa. Mało tego, według brytyjskiego tabloidu szefostwo firmy w 2018 roku zwolniło też ponoć dyrektora pracującego przy projekcie, Davida Lochridge'a, który miał domagać się bardziej rygorystycznych testów bezpieczeństwa łodzi.
OceanGate miała również sprzeciwić się powszechnie praktykowanej w branży "klasyfikacji" łodzi - w której to niezależni inspektorzy sprawdzają, czy spełniają one techniczne standardami obowiązującymi w całej branży, tym samym potwierdzając ich zdatność do użytkowania. Firma uznała ponoć, że cały proces może zająć wiele lat i stanowić "przekleństwo dla innowacji". Jej przedstawiciele twierdzili także, że "klasyfikacja" nie zagwarantuje, że operatorzy będą przestrzegali odpowiednich procedur i procesów decyzyjnych - które uznali za znacznie istotniejsze w kwestii łagodzenia ryzyka.
Zobacz również: Przełom w sprawie zaginionej łodzi podwodnej Titan. "Samolot ZAREJESTROWAŁ DŹWIĘKI w obszarze poszukiwań"