Kilka dni temu miała miejsce 5. rocznica śmierci Pawła Adamowicza. Przypomnijmy, że do tragicznego zdarzenia doszło w styczniu 2019 roku podczas 27. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku, gdy na scenę wtargnął nożownik i zadał prezydentowi Gdańska kilka ciosów. Choć przeszedł kilkugodzinną operację, to jego życia niestety nie udało się uratować.
Zobacz też: Paweł Adamowicz zmarł pięć lat temu. Jego córka ujawnia, co wtedy robiła. "To były NAJGORSZE dni"
Matka zabójcy Adamowicza udzieliła wywiadu. Dziś prosi ludzi o jedno
Zabójcą Adamowicza jest Stefan Wilmont, który w marcu 2023 roku został nieprawomocnie skazany na dożywocie. Dziś, na niedługo po 5. rocznicy śmierci prezydenta Gdańska, rusza proces apelacyjny. Matka mężczyzny, Jolanta Wilmont, zgodziła się udzielić Wirtualnej Polsce obszernego wywiadu. Mówi, że trudno jest jej pogodzić się z tym, że córki prezydenta nie mają dziś ojca i to przez jej syna.
Zobacz także: Krzysztof Skiba WYGRAŁ w sądzie z Jackiem Kurskim i TVP! "Oni ponoszą moralną winę za morderstwo Pawła Adamowicza"
Ostatni raz rozmawiała z synem w połowie września zeszłego roku. Wskazuje, że od kilku miesięcy nie otrzymuje zgody Sądu Apelacyjnego na widzenie, co trudno jej zrozumieć. Podczas ich spotkania mężczyzna miał być apatyczny, a na jej listy nie odpowiada. Jak twierdzi, martwi się, że pewnego dnia usłyszy najgorsze. Na pytanie o to, co można powiedzieć synowi, który odsiaduje wyrok za tak brutalne morderstwo, odpowiedziała:
Że go kocham. Będę do niego przyjeżdżać i nigdy go nie zostawię. To, co się stało, jest dla mnie straszne. Ale Stefan zawsze będzie moim dzieckiem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Matka zabójcy Adamowicza o "okrutnym" wyroku. Mówi, czy już wybaczyła synowi
Co do zmiany wyroku nie ma jednak złudzeń i między słowami nazwała go "okrutnym". Na uwagę o tym, że okrutne było morderstwo, a nie wyrok, który jest efektem brutalnych działań mężczyzny, postanowiła się wytłumaczyć.
Oczywiście. I wiem, że Stefan nigdy nie wyjdzie z więzienia. Nie zamierzam go usprawiedliwiać, bo jego czynu nie da się usprawiedliwić. Nie twierdzę, że powinien dostać dziesięć czy piętnaście lat. Jednocześnie nie zgadzam się z tym, że sądzono go jako zdrowego człowieka. Zaskoczyło mnie też, że sąd upublicznił dane Stefana. Moje pozostałe dzieci mogą z tego powodu bardzo ucierpieć. I tak jako rodzina wiele przeszliśmy. Nie mówię tego, żeby wzbudzić czyjeś współczucie czy litość.
Jednocześnie mówi wprost, że już wybaczyła synowi to, co zrobił. Pokreśla, że mimo wszystko jest przecież jej synem.
Rozumiem, że Stefan zabił człowieka, ale nadal jest moim synem. Rodzic powinien wspierać dziecko niezależnie od tego, co się wydarzyło. Jednocześnie, jeśli wie, że to dziecko może zrobić coś złego, musi interweniować. Tak właśnie postąpiłam. Ostrzegałam, że po wyjściu z więzienia Stefan może zrobić komuś krzywdę. Byłam na policji. Ale nikt nie potraktował mnie poważnie, dlatego mam żal. Podobno dla policji było to dziwne, że matka ostrzega przed własnym synem. Nie rozumiem. Przecież właśnie matka zna swoje dziecko najlepiej.
To, że na twarzy jej syna pojawił się uśmiech, gdy odczytywano wyrok, pani Jolanta tłumaczy chorobą psychiczną. Choć wie, że rodzina Pawła Adamowicza prawdopodobnie nigdy nie wybaczy jej tego, co zrobił syn, to wyraziła chęć spotkania z mamą prezydenta Gdańska, bez kamer ani mediów. Do ludzi z kolei apeluje o jedno - o zrozumienie.
Doskonale rozumiem, że sprawa do dziś budzi emocje. Jeśli ktoś ją ocenia, prosiłabym, aby pamiętał o kwestii stanu psychicznego Stefana. Chciałabym, żeby mimo zbrodni ludzie widzieli w nim człowieka. I człowieka we mnie. Żeby zrozumieli moje uczucia. O nic więcej nie proszę.