Ewa miała wrócić do Polski samolotem Polskich Linii Lotniczych LOT z londyńskiego lotniska Heathrow 15 lipca o godzinie 18.10. Trzynastoletnia dziewczyna dotarła na miejsce trzy godziny przed planowanym odlotem i przeszła odprawę paszportowo-biletową pod czujnym okiem opiekuna ze szkoły językowej, która zorganizowała obóz. W tym momencie nic nie wskazywało na to, co miało nastąpić później.
Opiekun towarzyszący Ewie nie został poinformowany, że pomimo ważnego biletu córka nie poleci zaplanowanym lotem. Informacja ta została przekazana Ewie dopiero o godzinie 18, podczas próby wejścia na pokład. Dziecko przeżyło szok - relacjonuje pani Marta, matka dziewczynki, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Rodziców o zaistniałej sytuacji nikt nie poinformował, a o wszystkim dowiedzieli się dopiero godzinę później, kiedy to zadzwoniła do nich przerażona córka.
Poprosiliśmy ją, aby spróbowała znaleźć pracownika obsługi lotniska, który mógłby skontaktować się z nami i wyjaśnić problem. W tym samym czasie próbowaliśmy uzyskać informacje, dzwoniąc na infolinię LOT, ale pracownik infolinii powiedział tylko, że przysługuje nam odszkodowanie i polecił kontakt z lotniskiem Heathrow - opowiada zaniepokojona matka dziewczynki.
Na lotnisku w Warszawie rodzice Ewy dowiedzieli się, że niewpuszczenie dziecka z ważnym biletem na pokład samolotu jest absolutnie niedopuszczalne. Pracownik polskiego portu lotniczego poinformował ich również, że najszybszy lot, którym dziewczynka mogłaby wrócić do domu, będzie dopiero następnego dnia. W związku z tym Ewa miała spędzić noc w hotelu pod opieką pracownika linii lotniczej. Jak się jednak okazało, procedury na brytyjskim lotnisku nie przewidują, że jakikolwiek pracownik musi opiekować się nieletnim dzieckiem, które pozostaje na lotnisku. Dlatego też rodzice zostali poproszeni o przesłanie zgody, aby ich córka spędziła noc w hotelowym pokoju zupełnie sama.
Rodzice Ewy, choć niezadowoleni, postawieni pod ścianą, zgodzili się. To jednak nie rozwiązało problemu z nocowaniem, bowiem żaden hotel nie wyraził zgody na zakwaterowanie w pokoju dziecka bez pełnoletniego opiekuna.
W końcu rodzice Ewy zwrócili się o pomoc do swojej znajomej z Londynu, która zgodziła się przenocować dziewczynkę, aby ta nie musiała spędzać nocy na lotnisku. Ewa pojechała do niej taksówką, a następnego dnia w ten sam sposób wróciła do portu, aby polecieć do Polski, gdzie z niepokojem czekali na nią jej rodzice.
Przez skandaliczne i bezduszne decyzje pracowników LOT-u nasza córka została narażona na potężny stres i być może niebezpieczeństwo, a my na nerwy i dodatkowe koszty - oburzają się rodzice, którzy wkrótce po zdarzeniu złożyli do Sekcji Reklamacji Pasażerskich LOT-u pismo z żądaniem wyjaśnienia sytuacji oraz roszczeniem o odszkodowanie. Od feralnych wydarzeń minęło ponad siedem tygodni, a rodzina nie otrzymała żadnej odpowiedzi.
Biuro prasowe LOT-u nie udzieliło także wciąż odpowiedzi na pytania "Gazety Wyborczej", które zostały zadane w połowie sierpnia br. Redakcja Wirtualnej Polski również zgłosiła się do LOT-u z prośbą o skomentowanie sprawy.